14-03-22
Gm. Czersk. Aleksandra: Jeśli już będzie bezpiecznie, od razu chcemy wracać
GM. CZERSK. Kobiety z dziećmi znalazły
schronienie w domu pani Alicji


W Złotowie k/Ustronia w gm. Czersk, u pani Alicji Łobockiej, która prowadzi stajnię Equine Therapy, bezpieczne schronienie znaleźli uchodźcy z Ukrainy. A jest to pani Aleksandra z 1,5-roczną córeczką Ewą oraz pani Natalia z 2 dzieci - 4-miesięczną Daryną oraz 6-letnim Jarkiem. Od tygodnia mieszkają w domu udostępnionym przez panią Alicję. Codziennie są w kontakcie z mężami i krewnymi, którzy zostali we Lwowie.


- Podjęliśmy decyzję o ewakuacji, ponieważ sytuacja wojenna była bardzo dynamiczna. Nie czułam się we Lwowie bezpiecznie, w centrum gromadziło się bardzo dużo ludzi, nie wiadomo było „kto jest kim”, a jeszcze dochodziły do nas informacje, że Rosjanie robią straszne rzeczy. Do granicy wyjechaliśmy samochodem, ale czas oczekiwania w bardzo długiej kolejce wynosił nawet kilka dni. Było to bardzo trudne szczególnie z małymi dziećmi. Dzięki osobie, która kierowała ruchem dowiedzieliśmy się o busach dla matek z dziećmi. Tak trafiliśmy do Przemyśla, skąd mieliśmy zapewniony transport do Złotowa w gm. Czersk – mówi pani Aleksandra (na zdjęciu).

- Przyjechaliśmy tylko z podręcznymi bagażami. Ale teraz wszystko mamy zapewnione. Niczego nam nie brakuje – dodaje kobieta.

Pani Aleksandra przed wojną pracowała jako testerka oprogramowania, a jeszcze wcześniej jako nauczycielka języka polskiego w jednej ze lwowskich szkół, dlatego nie ma problemu w porozumiewaniu się.

Sytuacja w Ukrainie jest bardzo dynamiczna, dlatego trudno cokolwiek zaplanować, na razie jest to życie z dnia na dzień z codziennym sprawdzaniem wiadomości i komunikatów o działaniach wojennych. Pani Aleksandra ma nadzieję, że wojna skończy się jak najszybciej, że będzie to kwestia 2, 3 tygodni i jak tylko dowie się o tym, że jest już bezpiecznie to zaraz będzie tam chciała wrócić.

- Córka bardzo tęskni za tatą i babciami, które powiedziały, że z Ukrainy na pewno nie wyjadą. Przez pierwsze dni, kiedy wyjechałyśmy bardzo płakała i wołała tatę. A ja płakałam, bo nie wiedziałam jak mam jej to wytłumaczyć. Rozmawiamy przez telefon ale to zdecydowanie za mało. Martwię się o te ograniczone kontakty, to bardzo boli. Jesteśmy tutaj bezpieczni ale nasi krewni już nie - z dużym zmartwieniem opowiada pani Aleksandra.

-Informacja o tym, że w Ukrainie zaczęła się wojna, była dla mnie bardzo dużym szokiem. Przeszło mi przez myśl,  jak by to wyglądało, gdyby u nas zdarzyła się taka wielka tragedia, dlatego decyzja o tym, aby udzielić schronienia została podjęta bardzo szybko – wyznała pani Alicja Łobocka.
- Na razie nie ma więcej miejsca, aby przyjąć kolejne osoby. Trafiły do nas również trzy psy z fundacji Judyta do „domu tymczasowego”, ponieważ trzeba było zrobić miejsce dla psów z Ukrainy, które najczęściej są schorowane i wymagające opieki – dodaje.

Pani Natalia i Aleksandra mają nadzieję, że to wszystko nie potrwa na tyle długo, że będą musiały zapisać tutaj dzieci do szkoły czy przedszkola. Chcą jak najszybciej wrócić do normalnego życia  i do swoich bliskich. Bardzo dziękują Polakom, za otwarte serca i taką wielką pomoc. Pani Alicja razem z bliskimi stara się otoczyć ich jak najlepszą opieką i na przykład zaoferowała zajęcia z końmi, aby 6-letni Jarek, który już dużo rozumie, mógł chociaż na chwilę zapomnieć o tych strasznych rzeczach.   

(red)





Materiały umieszczone w portalu Wizjalokalna.pl chronione są prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Korzystanie z materiałów w całości lub fragmentach, dalsze ich rozpowszechnianie bez zgody pisemnej redakcji portalu Wizjalokalna.pl, jest zabronione.