19-01-22
Gm. Czersk. W zdecydowanej większości pod opiekę 26-latki trafiają konie pochodzące z trudnych warunków
GM. CZERSK. Pasja Alicji Łobockiej – konie.
Pod opieką 26-latki są konie po ciężkich przejściach,
źle traktowane, głodzone, nadmiernie eksploatowane…


Alicja Łobocka - na zdjęciu powyżej z Chilii - jest wielką miłośniczką koni. Niedługo skończy 26 lat, a stado którym codziennie opiekuje się w stadninie w Złotowie k/Ustronia w gm. Czersk liczy aż 29 koni ! A każdy z nich ma inny charakter, upodobania i zwyczaje. Alicja jest technikiem weterynarii oraz fizjoterapeutką zwierząt. Jej pacjentami najczęściej są konie oraz psy i koty. Jest też instruktorem jazdy konnej oraz hipoterapii.

Kiedy zaczęła się twoja pasja? Kiedy miałaś już swojego własnego, pierwszego konia?

- Wszystko zaczęło się, gdy miałam około 8 lat, w stadninie u Pana Argasińskiego w Rytlu, gdzie pomagałam przy koniach w zamian za jazdy. Później zaczęłam jeździć konno u mojego kuzyna Rafała, który „zaraził” mnie prawdziwą miłością do koni. A Czajkę, która została potem moim pierwszym koniem, najpierw dzierżawiłam od Pana Konefki w Czersku, a potem sprezentował mi ją mój tata. Chodziłam wtedy do I klasy liceum. Czajka była źrebna i niestety kilka tygodni po wyźrebieniu zmarła, ale do dziś jest ze mną jej córka Cytra, ale także siostra Cytry - Cętka.

Kiedy i gdzie otworzyłaś swoją pierwszą stajnię?

-Pierwszą stajnię otworzyłam 4 lata temu w Strudze koło Czerska i na początku miałam tylko 2 konie - Cytrę i Kobalta. Później dołączyła do nas Cętka, a następnie Gwiazda. Od tego momentu stado już tylko rosło.


Zdecydowana większość koni, które trafiają pod opiekę Alicji pochodzą z trudnych warunków. Są to konie po ciężkich przejściach, były źle traktowane, głodzone, nadmiernie eksploatowane, które boją się nawet dotyku, czy zwykłych zabiegów pielęgnacyjnych. Część z nich jest już emerytami, które nie pracują aktywnie, a spokojnie spędzają czas na pastwisku i są zabierane na spacery do lasu.

Jak wygląda praca i opieka nad koniem, który jest po trudnych przejściach?

-Na początku praca z takim koniem jest bardzo wymagająca. Jednym z trudniejszych koni który do nas trafił była klacz Chilli, która kiedyś bardzo dobrze współpracowała z człowiekiem, a potem została przez niego bardzo mocno skrzywdzona na wiele sposobów. Zaczęła bać się dotyku i stawała dęba. Dlatego musieliśmy nauczyć ją wszystkiego od początku. Następnym trudnym koniem była Symfonia, której na początku nie mogliśmy nawet złapać. Przez wiele miesięcy pracowaliśmy nad zaufaniem. Dziś jest już dobrze, ale cały czas potrzebuje bardzo dużo cierpliwości i zaangażowania, w innym wypadku zamyka się na kontakt z człowiekiem. Zdarza się, że takie konie dopuszczają do siebie, do bliskiego kontaktu, tylko wybrane osoby i tylko im ufają. Część z nich powraca również do pracy z jeźdźcami.

Alicja z wielką pasją opowiada o tym, jak trudną i żmudną pracą udaje się dokonać małych cudów, kiedy skrzywdzony koń się zmienia fizycznie, gdy nabiera masy, a także psychicznie, gdy wraca do równowagi i może na nowo spokojnie funkcjonować. Klacz Chilli miała taką niedowagę, że prawie rok zajęła odbudowa jej mięśni. Każdy przybrany kilogram i ładniejsza sierść, przyrost grzywy, ogona i kopyt bardzo cieszą i dają motywację do dalszej pracy.  A serce rośnie, gdy mocno skrzywdzony i bojący się człowieka koń zaczyna sam podchodzić do opiekuna i szuka z nim kontaktu.

Co najbardziej cieszy cię i daje satysfakcję w tym końskim świecie, czy jest to jazda konna, czy opieka, czy praca z jeźdźcami?

-Wbrew pozorom jeżdżę bardzo rzadko, mimo tego, że kocham wyjazdy w teren, bo to magiczny czas dla mnie i konia.  Największą satysfakcję daje mi kontakt z końmi i poczucie, że mają wszystko, czego im potrzeba. Wielką radość daje mi również obserwowanie relacji dzieci i dorosłych z końmi, kiedy nawiązuje się między nimi sympatia.


Częścią twojej pracy jest hipoterapia. Kiedy postanowiłaś się tym zająć? Jaki wpływ ma ona na życie osoby biorącej udział w takich zajęciach?

-Postanowiłam, że zostanę hipoterapeutką podczas zajęć w przedszkolu w Chojnicach, gdzie pracowałam jako asystentka przy zajęciach hipoterapii i zobaczyłam, jak dzieci które bardzo bały się koni, wręcz nie chciały na nie patrzeć, po kilku tygodniach pracy nie chciały już z konia zejść i robiły duże postępy. Hipoterapia ma wielowymiarowy wpływ na ciało oraz psychikę. Otwiera na nowe doznania, przyzwyczaja do kontaktu, uczy odwagi, wspiera rozwój. Można powiedzieć że hipoterapia czyni cuda.

Od prawie roku końskie stado Alicji mieszka w Złotowie, koło Ustronia. Tutaj większa część koni przebywa na wolnym wybiegu przez całą dobę, tylko kilka z nich nocuje w stajni, ale resztę czasu również spędza na pastwisku. Konie są podzielone na 3 stada, a podział odbył się pod względem ich charakteru, aby każdy z nich mógł spokojnie spędzać czas ze swoimi towarzyszami. Nie ma podziału na wiek lub płeć. 13 koni należy do Alicji, reszta to konie przebywające w pensjonacie.

Jak oceniasz zainteresowanie jazdą konną w naszym regionie ? Jakie zajęcia oferujesz ? Jakie grupy wiekowe biorą udział w zajęciach ?


-Zainteresowanie mogłoby być większe i mamy wolne miejsca, jeżeli ktoś jest zainteresowany rozpoczęciem nauki. Część z jeźdźców bierze udział w nauce w zależności od pogody czy sezonu, a jest taka grupa, której nie przeszkadza deszcz czy mróz. Na zajęciach pojawiają się już nawet 4 letnie dzieci, które rozpoczynają swoją przygodę od konnych spacerów po lesie. Prowadzimy lekcje nauki jazdy od podstaw na lonży, oprowadzanki po lesie dla dzieci i dorosłych, hipoterapię nie tylko na placu ale również w terenie, treningi skokowe, ujeżdżeniowe, dosiadowe, rajdy kilkugodzinne, naukę pracy z koniem z ziemi. Wybór jest naprawdę spory. Oferujemy również półkolonie, obozy letnie i zimowe, można brać udział w zajęciach bez noclegu, ale także z noclegiem, tu u nas na miejscu.

Alicja  uważa że jej życie zmieniło się dzięki temu, że na swojej drodze spotkała konie i nie żałuje, że związała z nimi swoje życie prywatne i zawodowe. Mimo tego, że praca jest ciężka każdego dnia, od rana do wieczora. Jednak ze wszystkimi obowiązkami nie jest sama. Bardzo dziękuje Martynie, która również jest instruktorką jazdy konnej i jej prawą ręką, wolontariuszom, poświęcającym swój wolny czas, dziękuje też Kai, a także swojej mamie oraz tacie, który ostatnio postawił wiaty dla koni.

W planach 26-latki jest rozwój stadniny, która ma duży potencjał, ale docelowo myśli o nowym, całkowicie własnym miejscu, gdzie konie będą miały dostęp do hektarów łąk. Chciałaby otworzyć własny gabinet rehabilitacji zwierząt, ponieważ jak na razie tylko dojeżdża do swoich pacjentów.

Życzymy powodzenia.

(red)

 





Materiały umieszczone w portalu Wizjalokalna.pl chronione są prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Korzystanie z materiałów w całości lub fragmentach, dalsze ich rozpowszechnianie bez zgody pisemnej redakcji portalu Wizjalokalna.pl, jest zabronione.