26-03-19
Region. Donos za donosem
Tak się donosi w Polsce. Listy trafiają do ZUS,
skarbówki i inspekcji pracy

"Zapomniany kochanek" na konkubinę. Dziadek na wnuczka. Sąsiad na sąsiada. Pracownik na pracodawcę. A konkurent na konkurenta. ZUS zalewa masa donosów. A urzędnicy? Czytają. ZUS informacje przyjmuje i weryfikuje. Kontrole wysyła, gdzie trzeba.


Donos za donosem. ZUS, skarbówka i inspekcja pracy - to ulubione kierunki wysyłki anonimowych listów.   |  fot. Marcin SZABLOWSKI/East News)

Uprzejmie donoszę…
Sąsiad ma za dużo pieniędzy. Były mąż ma nowego mercedesa. Eksżona dostaje za wysoką emeryturę. Albo - ja mam niską emeryturę, a inni mają za dużą. A czasami: pracodawca nie płaci za mnie składek, kombinuje, podpisuje kilkanaście umów. Tak miał np. jeden z ochroniarzy. Jedna umowa na doglądanie trawników, druga umowa na obchód po terenie, trzecia umowa na otwieranie szlabanu na osiedlu, kolejna - dopiero na ochronę. Po co? By pracodawca płacił mniej składek. Anonim o patologii napisał dopiero, gdy został zwolniony z pracy.

Inny przykład? "Znajoma emerytka dorabia w Szwajcarii u księdza, gdzie opiekuje się jego matką, więc powinna stracić polską emeryturę". Podpisane: Zapomniany Kochanek. List bez daty, bez nazwiska autora, za to z wieloma szczegółami. I masą przekleństw Bo znajoma emerytka jest też byłą konkubiną.

Polacy uprzejmie donoszą
Od lat Polacy piszą masę anonimów. Głównie na rodzinę, sąsiadów, biznesową konkurencję. Dołączają zdjęcia, kopie dokumentów, wydruki z mediów społecznościowych, numery rachunków bankowych. Czasami zdenerwowany pracownik potrafi do urzędników wysłać na przykład tak zwaną drugą księgowość. To tajne dokumenty kombinującej firmy, których żaden urzędnik nie powinien widzieć. W nich można najłatwiej znaleźć nieprawidłowości.

W sieci są gotowe strony z wzorami donosów do urzędów skarbowych i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W czołówce jest również inspekcja pracy. Bo to ulubione kierunki wysyłania anonimów. Państwowa Inspekcja Pracy otrzymała blisko 7 tys. donosów w 2017 roku. Gdyby tendencja się utrzymała - w tym roku inspektorzy otrzymają o tysiąc listów więcej.

W poradnikach donosów są porady by jednak się podpisać, bo wtedy łatwiej śledzić losy donosu. Są też adresy kontaktowe, są informacje, jakie dokumenty załączyć. Słowem: wszystko. Dzisiejsi donosiciele pewnie nie mają nawet świadomości, że korzystają z wielowiekowej tradycji. Już Cesarstwo Rzymskie dwa tysiące lat temu nagradzało najbardziej aktywnych informatorów. Bo był to przejaw społecznej odpowiedzialności. Swego czasu system nagradzania donosicieli chcieli wprowadzić nawet politycy w Wielkiej Brytanii. Ostatecznie pomysł upadł.

Dekadę temu również władze podwarszawskich Ząbek chciały płacić za informacje o nielegalnym wywozie śmieci. Inne samorządy nie ruszyły jednak tą drogą. I Ząbki też już nie chcą płacić.  Urzędnicy za to korzystają z donosów. To źródło informacji, często wskazujące kierunek kontroli. Tak ma na przykład Zakład Ubezpieczeń Społecznych. - To nic nowego, że ludzie informują Zakład Ubezpieczeń Społecznych o różnych aspektach życia znajomych, sąsiadów czy nawet rodziny, które związane są z opłacaniem składek bądź pobieraniem różnych świadczeń - tłumaczy w rozmowie z money.pl Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy ZUS.

Nie chce jednak podawać konkretnych liczb - pytania o anonimy nie są jednak zaskoczeniem. Ani dla rzecznika, ani dla pracujących w Centrum Obsługi Telefonicznej ZUS. - Informacje o nieprawidłowościach u pracodawcy? Można je do nas przesłać, przeanalizujemy - słyszę od konsultanta. Szybko jednak dodaje, że często ludzie zgłaszają się przez złamane serce i żeby jednak dobrze przemyśleć, co mam do powiedzenia.

-  Otrzymujemy i odręcznie napisane listy, i wiadomości elektroniczne, i telefony. Często dostajemy podpisane z imienia i nazwiska informacje o nieprawidłowościach. Żadna wiadomość nie zostaje bez rozpoznania, bo nie może pozostać - przyznaje Wojciech Andrusiewicz.

Sąsiad lub rodzina
Kto najczęściej pisze? W przypadku firm jest to konkurencja, często są to sąsiedzi albo rodzina. Przykład? Do ZUS trafił list, którego autorem był dziadek, a nieprawidłowości miały dotyczyć działalności wnuka. Obaj mieszkali w jednej willi. Dziadek na pierwszym piętrze, wnuk na trzecim. Średnio się dogadywali.

- Nie tak dawno dostaliśmy korespondencję podpisaną przez "kochającego, ale zapomnianego kochanka". Sprawa dotyczyła jego, byłej już, konkubiny. Kochanek się zdenerwował i twierdził, że powinna stracić część emerytury, bo dorabia sobie w Szwajcarii. List był bardzo dobrze udokumentowany. Załączone były nawet numery rachunków bankowych ze szczegółami kiedy przychodzą pieniądze, i gdzie są przesyłane dalej. A do tego w liście był ogromny bagaż emocjonalny.

- Sprawa po zweryfikowaniu okazała się czysta. Nie doszło do żadnych nieprawidłowości - opowiada Andrusiewicz. Zdjęcia na popularnych portalach społecznościowych wystarczą kontrolerom do konfrontacji z oświadczeniem o braku majątku. Skarbówka na Facebooku. Dłużnicy sami składają na siebie donos. - Przypadki naprawdę są różne. Często są to tylko ogólnikowe sugestie, ale ludzie oczekują, że sprawdzimy, czy ich sąsiad miał za co kupić nowego mercedesa. Tego typu donosy często są bezpodstawne i mamy do nich dystans - dodaje.

ZUS nie czeka na donosy
Andrusiewicz podkreśla, że ZUS "nie jest wścibski" i nie ma w Zakładzie oczekiwania na donosy.  - Naszą rolą jest dbałość o prawidłowe opłacanie składek przez przedsiębiorców i pracodawców oraz właściwe wypłacanie świadczeń. Donos to nie zawsze jest rzecz pejoratywna i nie zawsze wynika z zawiści. Jeżeli pracownik pisze o nieprawidłowościach w danej firmie to przecież chodzi m.in. o jego pieniądze, jego składki, tak więc jest to dbałość o własna przyszłość - mówi.

Przedstawiciele Zakładu Ubezpieczeń Społecznych podkreślają, że donosy nie rozwiązują problemów. - Musimy budować świadomość społeczną w zakresie ubezpieczeń społecznych, tak by każdy był odpowiedzialny za wspólne dobro i miał świadomość, że łamiąc prawo krzywdzi także samego siebie - opowiada. Wciąż są przypadki, gdy pracownik zatrudniany jest na kilka, a nawet kilkanaście umów. Pracodawca natomiast odprowadza pełne składki, w tym chorobową, tylko od jednej i to niewysokiej kwotowo umowy. Pracownik dowiaduje się o tej bezprawnej grze w momencie, kiedy musi pójść na zwolnienie lekarskie i do wypłaty ma kilkadziesiąt złotych.

- Dlatego warto dokładnie czytać umowy, które podpisujemy. Warto zainteresować się tym, czy pracodawca rozlicza nas uczciwie. Jeżeli mamy wątpliwości nie bójmy się poprosić Zakład Ubezpieczeń Społecznych o pomoc. Zróbmy to w dobrze pojętym własnym interesie - dodaje rzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Zachęca, by skontaktować się z ZUS lub sprawdzić składki za pomocą internetu. Służy do tego na przykład Portal Usług Elektronicznych ZUS. Są tam również informacje dot. ubezpieczenia zdrowotnego NFZ.

(nad.) Źródło: money.pl

 





Materiały umieszczone w portalu Wizjalokalna.pl chronione są prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Korzystanie z materiałów w całości lub fragmentach, dalsze ich rozpowszechnianie bez zgody pisemnej redakcji portalu Wizjalokalna.pl, jest zabronione.