3-09-18
Czersk. Relacja
WAKACYJNE WSPOMNIENIA - OBÓZ W ŻARNOWCU
W tym roku, piąty już raz, dzieci z czerskiej parafii wyjechały do Żarnowca na wypoczynek letni. Przebywały tam w dniach 23-28 lipca. To dni pełne wrażeń i przygód. Same dzieci tak je opisują:
Relacja I:
W dniach 23-28 lica przebywaliśmy w Żarnowcu. Wyjazd poprzedziła msza św. W trakcie jazdy dopisywał nam dobry humor i duch radości. Po przyjeździe i obiedzie poszliśmy nad jezioro. Na plaży zakopaliśmy w piasku dwie koleżanki i księdza Ariela. Nazajutrz wyruszyliśmy do Gdańska, do Muzeum II Wojny Światowej. Tam, podzieleni na dwie grupy, zaczęliśmy zwiedzanie. Poznaliśmy znane osoby, które przyczyniły się do wybuchu wojny, przedmioty używane w tamtych czasach i wiele ciekawostek. Następnego dnia pojechaliśmy do Rumii do Parku „Powrót do Przeszłości”. Tam poznaliśmy pokrótce historię ewolucji, ciekawostki na temat dinozaurów. Było tam też mini zoo, gdzie były króliki, lemury, świnki, węże, w tym pyton tygrysi, którego mogliśmy dotknąć i wziąć na ramiona, pająki i kameleony, surykatki i inne. Mieliśmy tam też czas dla siebie. Rozwiązywaliśmy zagadki w Escape Room, bawiliśmy się w „kulkolandzie”, zjeżdżaliśmy na dmuchanej zjeżdżalni, skakaliśmy na trampolinach i mogliśmy skorzystać z kawiarenki. Kolejnego dnia pojechaliśmy do Władysławowa, do Parku Linowego „Tarzan Park”. Każdy mógł wybrać trasę dostosowaną do swoich możliwości. Potem poszliśmy kupić pamiątki. Wieczorem tego dnia mieliśmy ognisko. Świetnie się bawiliśmy, piekliśmy kiełbaski i ziemniaki, śpiewaliśmy i graliśmy na instrumentach. Wspólnie z nami bawili się wczasowicze z Krakowa, którzy także nocowali w żarnowieckiej szkole. W piątek pojechaliśmy do Aquaparku w Redzie. Świetnie się tam bawiliśmy, mogliśmy korzystać z wszystkich atrakcji. Wieczorem przyszedł czas na chrzest. Osoby, które uczestniczyły w obozie pierwszy raz musiały zjeść oliwki i fetę, popić je pepsi i rozpoznać, co jedzą. Później oglądaliśmy zdjęcia z całego tygodnia. Na koniec każde dziecko dostało od księdza Ariela upominek – pamiątkę z poprzednich obozów. W sobotę rano, po „udanej zielonej nocy”, spakowaliśmy resztę naszych rzeczy, dokończyliśmy sprzątanie i na godzinę 8:00, jak co dzień, poszliśmy na mszę do kościoła. Po mszy zjedliśmy śniadanie, a po nim, ruszyliśmy w drogę do domu. W drodze czekała nas jeszcze miła niespodzianka. Wizyta w Mc Donald`s w Lęborku. Około godziny 15:30 „wylądowaliśmy” na parkingu przy „Domu chleba”, gdzie czekali na nas nasi rodzice. Wszyscy wróciliśmy zadowoleni, „wypoczęci” i szczęśliwi.
Na koniec chciałabym podziękować naszym opiekunkom i księdzu Arielowi za tyle wrażeń i pięknych wspomnień związanych z tymi obozami. Za cierpliwość, pomoc i wspaniały odpoczynek. Jeszcze raz DZIĘKUJĘ!
Julia K.
Relacja II:
Chciałabym napisać o każdym obozie, ale potrzebowałbym na to bardzo dużo kartek, więc napiszę tylko o tegorocznym. Zacznę od początku. Pierwszego dnia wyruszyliśmy z samego rana, po mszy świętej i od tego momentu zaczęła się nasza przygoda. Gdy przyjechaliśmy do szkoły, w której nocowaliśmy, czekał na nas pyszny obiadek. Po obiedzie poszliśmy nad jezioro. Tam okazało się, że jezioro zostało „zamknięte”, z powodu sinic. Zostało nam więc tylko opalanie i plażowanie. Gdy wróciliśmy czekała na nas kolacja, a po niej graliśmy w gry, opowiadałyśmy kawały i śpiewaliśmy wspólnie piosenki. Potem nadszedł czas na sen. Zaczął się następny dzień, a zatem następna przygoda. Rano wstaliśmy o 7:00, ubraliśmy się, umyliśmy zęby i poszliśmy do kościoła. Po mszy świętej wróciliśmy do szkoły i zjedliśmy śniadanie, a po nim wyruszyliśmy do Gdańska, do Muzeum II Wojny Światowej. Moja opinia o muzeum jest taka, że było ciekawie, ale za dużo chodzenia, jak na jeden dzień, a druga rzecz jest taka, że zgłodnieliśmy i już nie chciało nam się słuchać przewodnika. Tylko opiekunowie byli tym zainteresowani. JJJ Zwiedzanie muzeum trwało 3 godziny, po tym czasie dostaliśmy upragnione drugie śniadanie (bułka z serem i sok pomarańczowy). Gdy wróciliśmy do szkoły, czekał na nas obiad: zupa i drugie danie. Po obiedzie bawiliśmy się na placu zabaw. Ksiądz Ariel zagwizdał gwizdkiem na zbiórkę, podczas której modliliśmy się wspólnie i śpiewaliśmy. W środę wstaliśmy tak, jak każdego dnia, szliśmy na mszę św., a po niej zjedliśmy śniadanie. Spakowaliśmy się i pojechaliśmy Do Parku „Powrót do Przeszłości”. Tam przewodnik opowiedział nam o ludziach pierwotnych i dinozaurach. Potem poszliśmy do zoo, a tam ksiądz Ariel i Wojtek, który miał tego dnia urodziny, trzymali węża na swoich ramionach. Następnie mogliśmy walczyć na miecze i przebierać się w księżniczki. Ja oczywiście także się przebrałam i co ciekawsze, ksiądz Ariel też przebrał się za księżniczkę. JJJ Potem poszłam do Escape Room, a następnie do labiryntu. Spędziliśmy tam potem jeszcze dwie godziny i świetnie się bawiliśmy. Gdy wróciliśmy do szkoły i zjedliśmy pyszny obiad, czekała na nas niespodzianka – wyjazd do Białogóry, aby kupić sobie pamiątki. Czwartego dnia wstaliśmy jak zwykle o 7:00, ale tego dnia na msze poszliśmy dopiero wieczorem, gdyż po wcześniejszym śniadaniu był wyjazd do Parku Linowego we Władysławowie. Tam też był czas wolny na zakup pamiątek. Było super! Po obiedzie mieliśmy czas wolny, który spędziliśmy na świeżym powietrzu. Mile wspominam pogaduchy z jedną z naszych opiekunek. Wieczorem mieliśmy ognisko, piekliśmy kiełbaski oraz ziemniaki, śpiewaliśmy i dobrze się bawiliśmy. Było super! W piątek po mszy i śniadaniu pojechaliśmy do Aquaparku w Redzie. Byłam tam pierwszy raz i bardzo mi się podobało. Po kolacji, ok. 20:00, spotkaliśmy się wszyscy razem przy suto zastawionym łakociami stole i zaczął się chrzest osób, które były na obozie pierwszy raz. Miały one zjeść oliwki i ser feta, wszystko to musieli popić pepsi. Za każdy odgadnięty składnik te osoby dostawały nagrodę – czekoladę. Potem wspólnie oglądaliśmy zdjęcia z tego obozu. Było dużo śmiechu. Na koniec ksiądz Ariel losował pamiątki dla każdego uczestnika obozu. W sobotę po śniadaniu, wyruszamy do domu.
Kadra – opiekunowie.
Sylwia – Pani, która prawie codziennie czesała mi warkoczyki, jest miła, uprzejma, kochana, zabawna, ma fantastyczne poczucie humoru, opiekuńcza, fajna.
Asia – Pani, która zawsze nas rozśmiesza, jest fajna, miła, opiekuńcza, zabawna, kochana, uprzejma.
Agnieszka – Pani, która pięknie śpiewa, jest fajna, opiekuńcza, miła, uprzejma, kochana, zabawna.
Ks. Ariel – najlepszy ksiądz na świecie, nie da się Go opisać kilkoma słowami.
Kierowca Łukasz – jest bardzo ostrożnym kierowcom.
Paulina Ch.
Relacja III:
23 lipca 2018 roku - tego dnia wyjechaliśmy do Żarnowca. Gdy dotarliśmy na miejsce, wybraliśmy sobie pokoje i rozpakowaliśmy się. Gwizdek księdza Ariela był sygnałem, że obiad już na stole. Po pysznym obiedzie mieliśmy chwilę dla siebie, a potem poszliśmy wszyscy nad jezioro. Tam okazało się, że jest zakaz kąpieli, mimo to świetnie się bawiliśmy. Zakopywaliśmy się w pisaku, później chłopcy wymyślili zabawę w „zapasy”. Kiedy wróciliśmy do szkoły, czekała na nas kolacja. Wieczorem mieliśmy czas wolny, mogliśmy bawić się na placu zabaw i na szkolny boisku. Następnego dnia o 7:00 gwizdek księdza Ariela oznaczał pobudkę, a o 8:00 byliśmy już na mszy w kościele. Po mszy wróciliśmy do szkoły na śniadanie. Po posiłku przygotowywaliśmy się do naszego pierwszego wyjazdu. Tego dnia byliśmy w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. To był bardzo wysoki budynek. Po wejściu do środka zeszliśmy schodami 14 m pod ziemię. Tam nie było zasięgu, ale wszyscy „przetrwali”. Podzieliliśmy się na dwie grupy: młodszą i starszą. Ja byłam w grupie starszej. Pani przewodnik opowiedziała nam mnóstwo ciekawych rzeczy o Żydach, głodzie, żołnierzach, o tym, jak ich traktowano i wiele innych, ciekawych informacji oraz oglądaliśmy filmy. Wszyscy bardzo zgłodnieliśmy. W autobusie dostaliśmy bułki z serem i sok. Po powrocie do szkoły zjedliśmy pyszny obiad. Po obiedzie bawiliśmy się na placu zabaw izjadaliśmy słodycze od sponsorów. Następny dzień zaczął się tak samo: pobudka, msza, śniadanie, a potem wyjazd. Tym razem pojechaliśmy do Rumii do Parku „Powrót do przeszłości”. Na początku nasz przewodnik – Bartosz – opowiedział nam o naszych przodkach i o dinozaurach. Potem poszliśmy do małego Zoo, gdzie były surykatki, świnki, lemury, kury, króliki, koza. Była tam też gadziarnia, w której poznaliśmy Cytrynka – pytona. Mogliśmy brać go na ramiona, głaskać. W osadzie średniowiecznej odbywaliśmy walki rycerskie, przebieraliśmy się w księżniczki. Mieliśmy tam też czas wolny. Graliśmy w mini golfa, skakaliśmy na trampolinach, bawiliśmy się w basenach z piłeczkami, rozwiązywaliśmy zagadki w Escape Room. Po powrocie do Żarnowca i pysznym obiedzie czekała na nas niespodzianka. Jeszcze jeden wyjazd. Pojechaliśmy do Białogóry pospacerować i kupić pamiątki. Nazajutrz wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie, a potem pojechaliśmy do Parku Linowego do Władysławowa. Było bardzo fajnie. Potem poszliśmy jeszcze na miasto, gdzie mogliśmy kupić sobie pamiątki. Gdy wróciliśmy do szkoły, zjedliśmy obiad, po którym mieliśmy czas na zabawę. Na szkolnym boisku i placu zabaw bawiliśmy się świetnie. Wieczorem poszliśmy na mszę świętą, a po niej zrobiliśmy ognisko. Piekliśmy kiełbaski, chlebek i ziemniaki, śpiewaliśmy piosenki. Bardzo fajna atmosfera. Kolejnego dnia po śniadaniu pojechaliśmy do Aquaparku w Redzie. Było świetnie. Widziałam rekiny. Było bardzo dużo atrakcji. Po pysznym obiedzie mieliśmy czas wolny. Wieczorem, po kolacji, rozpoczął się nasz ostatni wieczór na obozie i chrzest osób, które pojechały tam pierwszy raz. Te osoby miały zasłonięte oczy i miały zjeść oliwkę, ser feta i wypić pepsi. Kto odgadł jakiś produkt, dostał czekoladę w nagrodę. Nikt nie zgadł, że był to ser feta. Później oglądaliśmy zdjęcia z całego tygodnia i odbyło się losowanie pamiątek. Nadeszła ostatnia noc na obozie – „zielona noc”. Ci, co nie spali, mieli szczęście, bo wszyscy pozostali zostali wysmarowani pianką do golenia. JJJ Jeden chłopiec w trakcie snu został „wywieziony” na salę gimnastyczną. Było dużo śmiechu. W sobotę wracaliśmy już do Czerska. Po drodze zatrzymaliśmy się w Lęborku w Mc Donald`s. To był bardzo fajny obóz, aż żal, że już koniec. Szkoda, że to ostatni obóz w takim wydaniu.
Nasi opiekunowie, to Pani Sylwia, Pani Asia, Pani Agnieszka i ksiądz Ariel – wszyscy zabawni, z poczuciem humoru, ale też potrafią być bardzo stanowczy, gdy ktoś ich zdenerwuje (rzadko). Pan Łukasz – kierowca – jest bardzo cichy, ale w ostatni dzień zaczął się uśmiechać. Właśnie! Muszę pochwalić Panie kucharki, które przygotowywały pyszne posiłki. Ksiądz Ariel, to zabawny i wesoły człowiek, ale też poważny i wyrozumiały. Pani Agnieszka - utalentowana muzycznie, radosna, stanowcza. Pani Asia - śmieszna, odważna. Pani Sylwia – wysportowana, opiekuńcza.
Podsumowując: obóz w Żarnowcu z tymi opiekunami jest SUPER!!!
Oliwia D.